poniedziałek, 17 grudnia 2007

alergia

Kilka dni temu Sebastian przytoczył mi słowa swojego szefa: Kto chce, szuka możliwości; kto nie chce – poszukuje wymówek.
Całkiem prawdziwe zdanie. Nie przykładałabym jednak do niego kwantyfikatora wielkiego. Bo z tą tezą, podobnie jak z wieloma innymi jest tak, że jednak, że mimo wszystko nie odnoszą się każdego i nie w każdej sytuacji.
Być może poszukuje usprawiedliwienia dla swojego lenistwa, nieudacznictwa, lęków czy czegokolwiek innego, ale nie wydaje mi się, żebym szukała wymówek ponieważ mi się nie chce poszukiwać możliwości. To tak łatwo oceniać po pozorach. Zwłaszcza, że w różnego rodzaju propozycjach widzę błędy i trudności. Dzieje się tak z dwu powodów.
Po pierwsze dlatego, że kierując się zasadą ze skeczu „Sęk” kabaretu Dudek, pytam najpierw: ile można na tym stracić. Ile się zyska, tyle się zyska, ale ważne jest to ile można stracić. Zdaję jednak sobie sprawę z tego, że i tak w obliczaniu tego ryzyka i tak ulegam euforycznemu optymizmowi i rzucam się w wir zdarzeń, prac, by potem stwierdzić, że oto straciłam jeśli nawet nie pieniądze, to energię, czas…
Drugim powodem zwracania uwagi na trudności jest fakt, że przecież ja już próbowałam tylu rzeczy, że jestem świadoma trudności. Dlaczego niewiele osób chce mi uwierzyć, że ja naprawdę imałam się tych wszystkich zajęć, że zmagałam się z takimi czy innymi problemami prawnymi, urzędniczymi, itd.? Dlaczego patrzą z niedowierzaniem kiedy mówię, że podobny problem dawno już przerabiałam… Jasne, nie jestem specjalistka w każdej dziedzinie. Ba, nie jestem specjalistką chyba w żadnej, ale miałam już do czynienia z bardzo różnymi sytuacjami. I wiem co może mnie spotkać, jakie trudności mogą pojawić się na mojej drodze.
Może innym rzeczywiście wszystko przychodzi łatwo? Jeśli tak, to ja się bardzo cieszę. W moim przypadku wytrwałość, optymizm i działanie na niewiele się zdają.
Doceniam słowa innych, że będzie dobrze, że się uda… To miłe z ich strony, że tak mówią. Ale ja już mam alergię (żeby nie użyć dosadniejszego słowa, które mi się ciśnie na język) na wszelkiego rodzaju „będzie dobrze”. Otóż nie będzie, tylko dlatego, że ktoś mi tak mówi. Tym bardziej jeśli te słowa są tylko po to, by mnie zbyć i przejść do tematu bardziej interesującego dla drugiej strony.