czwartek, 7 kwietnia 2011

Meshuge

No i byłyśmy na koncercie E. Geppert. Koncercie, podczas którego atmosfera była zaczarowana. To nic, że część kabaretowa była wyćwiczona jeśłi tym razem była przeznaczona tylko i wyłącznie dla bydgoskiej publiczności jakby była absolutnie spontaniczna.

Każdy gest...

każde słowo...

każde uderzenie w klawisze...

każdy błysk świateł... Genialne...

I ta siła, z którą się wyłacza płytę lub wychodzi z koncertu.

A jeśli się kiedyś miałabym zakochać, to tylko jak Meshuge.