Najpierw wyjaśnienie - to nie ja zostanę szefem domu arabskiego arystoktaty. Będę wybierać osobę, która tę funkcję przyjmie. I jest to zajęcie równie, by nie powiedzieć bardziej, odpowiedzialne.
Media jednak tę ofertę strasznie nagłośniły... i jak to w przypadku mediów bywa - mocno zniekształciły informację. A ja - jak zwykle - byłam w kontaktach z nimi mocno naiwna... To nic, że nie nie powiedziałam zbyt dużo, ale dziwnie było czytać rzeczy, których nie powiedziałam, i których nawet nie sugerowałam...
Z drugiej strony ćwiczę asertywność i dyskrecję... To cenna szkoła.
piątek, 15 maja 2009
wtorek, 12 maja 2009
arabski arystokrata
Podczas pierwszego spotkania wydawało się, że to będzie całkiem normalna oferta pracy. No, może nie taka zupełnie normalna, ale nic znowu nadzwyczajnego. A wyszła z tego medialna i, w pewien sposób, międzynarodowa afera.
Oczywście, darmowa reklama to fajna sprawa, ale bycie szefem domu arabskiego arystokraty NIE JEST ofertą pracy jako opiekun australijskiej wyspy...
Subskrybuj:
Posty (Atom)