sobota, 29 września 2007

un viaggio

Bardzo często zdarza mi się odnosić treść piosenek do mojego życia, albo życie przekładać na zasłyszane piosenki. Nie muszą one w sposób dokładny opisywac moje przeżycia - wszak ich autor nie jest mną. Ostatnim takim utworem jest "Un viaggio" do słów Guido Morra a zaśpiewana przez... Jeśli ktoś czytał poprzednie wpisy to wie, że zaśpiewany ten utwór jest przez Piero Mazzocchettiego :-)






Quello che resta del mio vecchio mondo
vada pure a fondo non m'interessa piu'
Anche se e' dura e se mi perdero'
io non avro' paura e non mi pentiro'
Ora che finalmente sono in viaggio
con te verso chissa' che
Un viaggio per sempre in mare aperto
e' tutto quanto incerto
ma non mi rattristera'
la mia vita e' tutta quanta
un viaggio
lontano da ogni porto
avro' quell'entusiasmo
che ovunque mi aiutera'
E' la tanta dolcezza
con cui mi guarderai
che mi dara' il coraggio
che non ho avuto mai
quello che conta e' che
siamo in viaggio io e te
verso un nuovo giorno
Un viaggio per sempre in mare aperto
ci basta un po' di vento
e in salvo ci portera'
la mia vita e' tutta quanta
un viaggio lontani da ogni porto
in mezzo ad un conerto
che ci accompagnera'
fino a quell'orizzonte al di la' del quale c'e' ancora un orizzonte
da cui ricominciare
apposta li' per noi, apposta li' per noi
per noi che siamo in viaggio
e non torneremo indietro mai.







To pieśń o tym, że życie jest podróżą. I ja chyba też właśnie zaczynam swoja nową podróż daleko od wszytskich portó świata. I wystarczy mi odrobina wiatru, by tę podróż kontynułować. Bez strachu, z odwagą jakiej do tej pory nie miałam. Choć to ostatnie wcale nie jest takie pewne...
Piękna to pieśń, to pieśń dla mnie na ten czas...----------------- Wybaczcie za to, że brak tu enterów i piosenka jest napisana jednym ciągiem, nie tak miało być. Nie opanowałam jeszcze sztuki świetnego formatowania moich postów. Jak ktoś wie jak to robić - pomóżcie!!

wtorek, 25 września 2007

osiołek - część druga

Po moim ostatnim poście pojawiły sie pytania czy rzeczywiście mam zamiar wyjechać do Włoch i dlaczego odczuwam przymus wyjazdu.
Jeszcze nie wiem czy chcę wyjechać do Włoch. Gdyby to była inna praca, gdyby inaczej przedstawiała się tam moja perspektywa, pewnie nie miałabym żadnych wątpliwości. A już chyba pisałam, że we Włoszech strasznie mnie irytuje, że na zawsze pozostanę "straniera" (obcokrajowec), a możliwości mojej kariery ograniczają się do barmanki, opiekunki, a w najlepszym razie sprzedawczyni. Może w dużym mieście... Ale w dużym mieście trzeba mieć znajomości, a tych nie mam. Mam zatem wątpliwości. Choć finansowo nie przedstawia się to źle. No i stały kontakt z językiem.
Poza tym tutaj rysuje się pewna możliwość. Niejasna, mglista, niebezpieczna, ryzykowna, ale pociągająca, dająca szansę na rozwój. Problem w tym, że na tej możliwości można sporo stracić - i finansowo, i emocjonalnie. Nie stać mnie już na porażki...!!
Prawdą jest, że pieniądze szczęścia nie dają. Ale prawdą jest również, że mocno uspokajają. Trudno żyć samymi marzeniami. Szkoda, że przekonałam sie o tym dopiero po wybraniu studiów. Fascynujących, ale mało praktycznych i przydatnych w życiu. Marzeń, prób wzięcia życia w swoje ręce trudno włożyć do garnka czy założyć na siebie...
Co zatem robić: wybrać ofertę bardziej pewną, ale mało rozwojową czy propozycję ryzykowną mocno, ale mocno pociągającą???????????