wtorek, 24 czerwca 2008

Tucuś

Na początku był Piesek. Na początku, czyli nie pamiętam kompletnie kiedy się pojawił w moim życiu. Ale odkąd pamiętam cokolwiek z mojego dzieciństwa, to Piesek był. Nie był śliczną maskotką z czasów współczesnych, ale był moja ukochana zabawką z lat najwcześniejszych. Prawdopodobnie bawiłam się nim bardzo intensywnie, ponieważ kilka razy miał operowaną głowę. Pewnego dnia przyszłam ze szkoły (1? 2? klasa) i pieska w domu nie było... Jakiś czas później pojawił się miś, który misiem właściwie nie jest, bo raczej przypomina wiewiórkę z filmów Walta Disney'a. W dodatku jest niebieski. To wystarczyło by otrzymał imię Tucuś (skojarzyć należy z "to coś"). Bawiłam się nim często i chętnie. Nie lubię maskotek w łózku, ale Tucuś zajął miejsce na półeczce obok łóżka. I kiedy minęły czas zabawy pluszakami, to Tucuś pełnił wartę honorową. Pojechał nawet ze mną do Lublina jako symbol domu, dzieciństwa i wszelkich rzeczy przyjemnych. Nie przytulałam go kiedy było mi smutno, ale fajnie, że był. Zachowałam kilka zabawek, maskotek sprzed lat, ale żadna poza Tucusiem nie znalazła miejsca na tak zwanym widoku. Wszystkie te drobiazgi leżą gdzie pochowane, Tucuś stoi na otwartej półce. Nie zwracałam na niego większej uwagi ostatnimi czasy. I pewnie tak by pozostało, gdyby nie Dziecko, które zapamiętuje przedmioty, lubi poznawać nowe rzeczy. Dziecko, które już się przemieszcza swobodnie - jeszcze na czterech, ale do samodzielnego chodzenia na dwóch nóżkach mu niedaleko.
No więc pewnego dnia Dziecko dostało Tucusia w ramach poznawania nowych przedmiotów, zabawek. Wyraz zachwytu w oczach małej dziewczynki - bezcenny :-) Miś jednak nie trafił do zestawu innych zabawek Dziecka, ale wrócił na półkę Cioci, co Mała doskonale zapamiętała. Zapamiętała i dwa dni później doczworakowała się do pokoju Cioci, usiadła i wyciągnęła ręce w stronę pluszaka. Znak, że chce go dostać. Ale przecież maskotki odmawiać nie będę. I tak przy kazdej wizycie. Fajnie, ze Tucuś dla Dziecka równiez jest wazny - choć nie mam złudzeń: jeszcze nie wybrała sobie pluszowego przyjaciela na dobre i na złe.
Ostatnia, jedną z ulubionych zabawek Małej jest robienie "bach bach" czyli wypuszczanie zabawek z rączki. A najlepiej gdy "bach bach" robi się stojąc na wersalce a zabawki trafiają za jej oparcie. Kilka dni temu Dziecko "schowało" Tucusia do "szafy" za wersalką tuż przed swoim wyjściem - trzeba było potem wszystko ułożyć na swoje miejsca. Gdy wyjęłam Tucusia - żal mi się go zrobiło... i aż go pogłaskałam czule. Wiem, wiem - infantylne trochę, ale w tym momencie przyfrunęły do mnie wspomnienia lat dziecięcych i ważnych zabawek, zabaw, przedmiotów, obrazów, dźwięków. Tucuś należy do tego minionego świata. Nie chcę do niego wracać, ale dobrze o nim pamiętać...
I Piesek, i Tucuś należą do tego świata.
Także torba ze zdjęciem dziewczynki, z którą to dziewczynką zaprzyjaźniłam się nie tylko ja, ale i moja koleżanka z ławki.
Poza tym film animowany o dwóch niedźwiadkach, których mamę zabili łowczy - tytułu nie pamiętam...
To tylko początek listy. Mojej listy. Bo na przykład Sebastianowi wróciły wspomnienia związane z "Bajkami samograjkami". Każdy z nas ma swoje ważne miejsca, przedmioty, obrazy i dźwięki...