sobota, 22 września 2007
osiołkowi w żłoby dano...
czwartek, 20 września 2007
szczęście?? szczęśćie!! szczęście...
poniedziałek, 17 września 2007
home, sweet home
- nie byłam do końca przekonana czy kierowca jednak nie zdecyduje się pojechac do Neapolu zamiast do Rzymu
- z trudem dotarłam o czasie na lotnisko
- lądowanie było okupione całkiem poważnymi turbulencjami.
Spędziłam jednak piękne i wesołe chwile we Włoszech. Mimo wszystko czuję się tam jak u siebie. Nawet jeśli cały czas jestem tam gościem (i w Italii jako takiej i u Carla czy Justyny). Nawet jeśli nie jestem (i pewnie długo, o ile w ogóle) niezależna... Tak, to mój drugi dom. choć ostatni moj pobyt pozwolił mi nieco odmitologizować i Termoli i Włochy. Zwłaszcza, że zobaczyłam Ascoli. Jest piękne (gdzie ja podziałam kartkę stamtąd????????????). Jako turystka zachwyciłam się tym miastem. Nie wiem czy mogłabym tam żyć. W Termoli znam juz niemal wszystkich :-)
Tak, te kilka dni w Abruzzo i Marche przeznaczone na wypoczynek, zwiedzanie i zabawę były naprawdę mi potrzebne. Niby "odpoczywam" cały czas, a jednak takie wypady są rzeczywiście relaksujące. Teraz tylko czekam na zdjęcia, żeby w każdej chwili móc sobie przypomnieć sobie te chwile :-) No i dzieki temu wyjazdowi mam nową fascynację muzyczną: Piero Mazzocchetti... ciekawe czy sprzątaczka znalazła plakat ukryty za kanapą, a który Carlo "ukradł" pod osłoną nocy :-)
Poza tym miło jest wiedzieć, że pomimo tych kilku miesięcy jakie upłynęły od mojego wyjazdu, ludzie mnie paiętają i cieszą się z mojego przyjazdu. I z różnych przyczyn czekają własnie na mnie. Z Zaskoczeniem przyjęłam słowa Piny, że dzieje się tak dlatego, że roztaczam wokół siebie jakis wdzięk, spokój, światło... Aż się zarumieniłam.
Na pewno wrócę do Włoch. Ciekawe tylko kiedy i w jakim charakterze...