sobota, 7 lutego 2009

afektywność dwubiegunowa

Napisałam tytuł i zastanawiam się czy takie słowo, w tym kontekście, w ogóle istnieje. Jak na kontrolera płynności i gramatyka robię zbyt dużo błędów językowych, zarówno w słowie pisanym, jak i mówionym. Problem polega na tym, że tylko z niektórych zdaję sobie sprawę, że tylko niektóre z nich zauważam. Pocieszam się myślą, że jednak polonistką nie jestem. Pocieszam się myślą, że Włosi, o ile w ogóle znają zasady gramatyki swojego jezyka, absolutnie się nimi nie przejmują i są szczęśliwi. Choć to ostatnie, to słaba pociecha...
Taka mała, choć ważna, dygresja.
Od pewnego, dłuzszego już, czasu mam mnóstwo pracy. I z perspektywy ilości oraz jakości zadań, czasami mocno wątpię w kryzys (którego swoją drogą nie neguję, choć mam swoje zdanie na jego temat).
Mam mnóstwo pracy i zdarza się, że padam na nos. Zatem nic dziwnego, że bywam mocno zmęczona, by nie powiedzieć wykończona. Jeszcze do niedawna tego rodzaju zmęczenie fizyczne sprawiało, że dopadały mnie stany depresyjne (jakby nie przychodziły niezależnie od ilości pracy).
Od pewnego jednak czasu ogrom pracy nakręca mnie jeszcze bardziej. Ilość wytwarzanej adrenaliny (czy aby na pewno to adrenalin, czy inny hormon?) jest niezwykle wysoka. Jestem pełna entuzjazmu - zapewne, także dlatego, że odnoszę niejakie sukcesy - i chęci do jeszcze większego wysiłku. Chodzę jak nakręcona. Żadna literatura motywacyjna nie jest mi konieczna w tym momencie.
Cieszy mnie to...
powinno martwić??

środa, 4 lutego 2009

Marian D.

Śmierć to zupełnie naturalna sprawa. Czasem, a nawet czesto, bywa jednak zaskakująca...
Pana Mariana - bo tak do siebie się zwracaliśmy - nigdy nie widziałam. Rozmawialiśmy wyłącznie przez telefon. Od czasu do czasu przez ostatnich kilka miesięcy. Zawsze sympatycznie, choć tematy niekoniecznie były sympatyczne...
I dziś dowiedziałam się, że pan Marian zmarł kilkanaście dni temu... Tak po prostu... We śnie... z zaskoczenia...
Dziwnie się z tą wiadomością czuję...