sobota, 19 stycznia 2008

jeszcze bedzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie

Na początku roku obiecałam sobie, że nie dam się zniszczyć, że optymim (a przynajmniej spokój) będzie mi towarzyszył cały czas. Wiedziałam oczywiście, że to będzie trudne chociażby dlatego, że jestem kobietą i swe humoery mam... Mogłam przypuszczać, że prędzej czy później sytuacja zawodowa, a właściwie jej brak zacznie mnie przytłaczać na nowo. Nawet jeśli będę robiła wszystko, aby się nie poddać, aby wreszcie pracę znaleźć.
Szkoda tylko, że naturalny spadek nastroju przypadł na moment kiedy pada jedna negatywna odpowiedź za drugą. I jeszcze ta świadomość, że pracy w Riello nie dostanę na własne życzenie. Bardziej chyba tej rozmowy zawalić nie mogłam... W dodatku ta wczorajsza wiadomość, że miejsce jest... tylko, że z oosbistych przyczyn go nie dostanę. Właściwie to nawet nie wiem czy to ja odmóiłam, czy mnie odmówiono. Dziwna ta rozmowa była...
No i to orzeczenie... Chyba będzie tak, że zamiast ułatwić mi znalezienie pracy, to mi utrudni. Wszak, żaden pracodawca nie zechce mieć ciągle kontroli z PFRON, bo pani Asia musi pracować w warunkach chronionych... Chciałabym się mylić.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że za bardzo nie mam z kim o tym pogadać. Wszak znakomita większość moich znajomych pracuje i ma się co najmniej nieźle. Jasne, każdy chciałaby zarabiać więcej i pewnie mieć mniej obowiązków. Być może niektórzy z nich się nawet dziwią, że ja z takim rozgoryczeniem mówię o braku pracy... Poznałam człowieka, który też nie pracuje, jest niepełnosprawny... ale ma rentę. Tak, wiem - to jałmużna, a właściwie ochłap od państwa, niemniej na coś tam wystarcza, jakieś tam warsztaty mu zapewniają...
I kiedy ludzie mówią, że na pewno cos znajdę, że takam wykształcona, takam zdolna, to... wyć mi się chce. I tym bardziej czuje się jak nieudacznik... jak śmieć...