piątek, 17 sierpnia 2007

Wspomnień czar

Od czasu do czasu zdarza mi się wyciągnąć album ze zdjęciami. Albo jeszcze lepiej - stare kalendarze. Bo nie prowadzę pamiętników (choć jego pewną formą jest ten blog), ale w kalendarzach jest wszystko co warto - i nie warto czasem - zapamiętać. Godziny spotkań i wydarzeń przywołuja na pamięć dawne obrazy, zapachy i smaki. Nawet po wielu, wielu latach będę w stanie sobie przypomnieć co czułam, co myślałam danego dnia, o danej godzinie.
Wczoraj jednak wyciągnęłam album, przyjrzałam się zdjęciom. Znalazłam wśród nich "perełki", które jak żadne inne odświeżyły mi pamięć, przypomniały czasy beztroski i bezpiecznego rozwoju. Przypomniały mi ludzi, którzy mieli (i mają) ogromny wpływ na to kim teraz jestem. Przypomniały mi historie z tymi fotografiami związane - ileż wtedy było śmiechu. Choć czasem i łeż, i zamyślenia, zmęczenia czy irytacji.










środa, 15 sierpnia 2007

Bóg, honor, ojczyzna

Mówię poważnie.
Bóg
Honor
Ojczyzna
15 sierpnia te trzy słowa nabierają dla mnie szczególnego wyrazu. Dziś bowiem łączą się w nierozerwalną całość. I jakże są wymowne w obecnej sytuacji politycznej!! Choć z Ojczyzną to chyba jednak najbardziej kojarzą mi się takie daty jak: 1 sierpnia (nie będę się wdawała w ocenę Powstania), 11 listopada...
Tak, jestem patriotką. Nawet jeśli pokochałam Włochy i chciałabym tam wrócić, to jestem polską patriotką. I daję temu wyraz. Chodzę na wybory, jakkolwiek wydaje się to być bez sensu. Może nie fanatycznie, ale wybieram polskie produkty w sklepach. Pracowałam w organizacjach społecznych. Będąc za granicą zachowuję się przyzwoicie (na szczęście, coraz częściej Polak jest kojarzony z pracowitością a nie z pijaństwem itd). Drobiazgi?? Owszem. Bo w patriotyzmie nie chodzi o to, by silić się na występy bohaterskie. Co nie znaczy, że umniejszam wagę dokonań polskich żołnieży np. w Iraku. Ja mówię o naszym dniu powszednim. Bo jeśli JA nie pójde na wybory, to nie mogę narzekać, że nic się nie zmienia, że rządzą ci, a nie inni. Bo jeśli JA nie kupię polskiego produktu, to nie mogę się dziwić, że polski przemysł pada. Bo jeśli JA nie będę dążyła do zgody w rodzinie, z sąsiadami, to nie mogę się dziwić, że o zgodę tak trudno na wysokich szczeblach władzy. Już nie mówię o tym, by politycy byli dla siebie słodcy jak miód i się niczym nie różnili. Chciałabym jednak żeby traktowali siebie po prostu z szacunkiem. Myślę jednak, że trudno taki szacunek osiągnąć bez perspektywy niebieskiej. Bez perspektywy nieba trudno wyściubić nos poza swoje własne interesy. Chyba właśnie dlatego nasi praojcowie umieścili na sztandarach hasło: Bóg, honor, ojczyzna.
I będę robić swoje. Nie po, by ktokolwiek mnie za to chwialił. Nie na pokaz. Ale dlatego, że te trzy słowa to dla mnie nie są tylko frazesy...

poniedziałek, 13 sierpnia 2007

vivere alla giornata

Przed chwilą przejrzałam moje poprzednie wpisy. Zauważyłam, że poza mnóstwem literówek, jest kilka odwołań do Bridget Jones. Magda twierdzi, że daleko mi do niej, chociażby dlatego, że nie mam takiej nadwagi, nie palę i nie piję tyle co ona. A jednak jakieś podobieństwa można między nami zauwazyć. Przede wszytskim robienie planów na przyszłość. A właściwie postanowień. W moim przypadku byłoby to na ten przykład: schudnąć nieco (no co - kobietą jestem:-)), zrobić certyfkat z włoskiego, itd, itp...
Bridget Jones wzięła jednak sprawy zawodowe w swoje ręce (abstrahuję od tego jak sobie w tej nowej pracy radziła). Coś ze swoim życiem jednak zrobiła.
A ja żyję z dnia na dzień. I coraz mniej mi się to podoba, choć mam na to wpływ niewielki. Bo choroba, bo taki a nie inny rynek pracy, bo wykształcenie dyktowane sercem a nie rozumem... Może jednak tym razem... Ale na razie cicho sza :-) Nie dlatego, że nie chcę zapeszać - przesądna to ja nie jestem. Po prostu na razie nic nie wiem jeszcze konkretnego, trzeba najpierw z Przemkiem obgadać sprawę.

niedziela, 12 sierpnia 2007

po wakacjach

Wróciłam wczoraj z tych moich wakacji i z przerażeniem stwierdziałam, że nie wykorzystałam tego czasu na przemyślenie spraw ważnych. Inna rzecz, że moje "wakacje" trwają już od wielu miesięcy i bardzo chciałabym przestać żyć z dnia na dzień, ale to temat na inny post, a może nawet na walizkę...

Wróciłam z wakacji i okazuje się, że jest wiele spraw do rozwiązania:

  • praca we Wrocławiu - wracać czy nie??
  • znajomość z Carlem
  • orzeczenie o niepełnosprawności (i czy w ogóle mam na nie szansę)

To najważniejsze sprawy, z którymi wiąże się kilka pomniejszych, a ja nic nie wiem... A ponieważ tych spraw już dziś nie rozwiążę, to posłucham sobie deszczu i dalekich odgłosów burzy...