Mojemu bratu zawsze wszystko się udawało. To jest stwierdzenie faktu, a nie zazdrość. Co więcej - w jakiś sposób podziwiam to jego szczęście. Nie był szczególnie wybitnym uczniem czy studentem, ale też większych kłopotów nie miał. W sprawach zawodowych jednak (biznesowych, technicznych, itd) czego sie nie tknął - zamieniało się w sukces. Ok, nie mówimy tutaj o zostaniu milionerem w ciągu jednego dnia. Wszak prawdziwą jest zasada, że to pieniądz robi pieniądz, a jak się nie ma zbyt wiele do włożenia, to i za wiele zebrać nie można. Niemniej - udawało mu się. Nigdy nie wiedziałam jak on to robi. Co więcej - pracodawcy sami go chcieli. Teraz postanowione zrezygnowac z jego usług, ale znalazł on nowy pomysł na życie. Inicjatywa rzeczywiście trudna i ryzykowna, ale z perspektywami.
A ja czego bym się nie tknęła, zamienia się w katastrofę. W przeciwieństwie do mojego brata byłam świetną uczennicą i studentką. Co więcej - (współ)pracowałam przy wielu eventach (ale modne słowo), które były sukcesami i mnóstwo rzeczy potrafię. W życiu zawodowym postudenkim spotyka mnie porażka za porażką.
Co zatem wyjdzie z połączenia moich i brata wysiłków w tworzenie sklepu? Sukces czy porażka?
Mam nadzieję, że suckes, ale pojawiają się też poważzne obawy... Ja już do porażek się przyzwyczaiłam, ale mojemu bratu potrzebny jest sukces, a przynajmniej spokojne egzystowanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz