Nadal jeszcze się zdarza, że zrobienie kroku, wykonanie gestu jakiegolkolwiek wydaje się być zadaniem ponad siły. Ciągle jeszcze bywają dni kiedy zaszyłabym się w domu i nikomu nie pokazywała... Ale jutro trzeba będzie wstać i zawalczyć...
Nadal? Obawiam się, że to "nadal" będzie trwało aż do ostatniego dnia pielgrzymowania. Bo rzeczywiście jest tak, że jeśli "chcesz dojść do źródła, musisz iść w górę strumienia". Jak to kiedyś napisał E. de Saint-Exupery, że Bóg nie pozbawi nas trudu stawania się. To stawanie się jest zawsze ponad nasze siły, bo nie naszymi siłami ma zostać dopełnione. Wiesz o tym Asiu równie dobrze, co ja. A zapewne nawet lepiej. Swoją drogą, ludzie czasem myślą, że "stawanie się" oznacza jakieś wielkie rzeczy, wielkie czyny, trudne zadania... Zazwyczaj jest inaczej, na ile mi moje własne doświadczenie podpowiada. Zazwyczaj "stawanie się" dokonuje się w cieniu spraw głośnych, za drzwiami własnego pokoju, i nikt - nawet z najbliższych - nie ma pojęcia, jak wiele kosztuje kolejny krok.
Nadal? Obawiam się, że to "nadal" będzie trwało aż do ostatniego dnia pielgrzymowania. Bo rzeczywiście jest tak, że jeśli "chcesz dojść do źródła, musisz iść w górę strumienia". Jak to kiedyś napisał E. de Saint-Exupery, że Bóg nie pozbawi nas trudu stawania się. To stawanie się jest zawsze ponad nasze siły, bo nie naszymi siłami ma zostać dopełnione. Wiesz o tym Asiu równie dobrze, co ja. A zapewne nawet lepiej.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, ludzie czasem myślą, że "stawanie się" oznacza jakieś wielkie rzeczy, wielkie czyny, trudne zadania... Zazwyczaj jest inaczej, na ile mi moje własne doświadczenie podpowiada. Zazwyczaj "stawanie się" dokonuje się w cieniu spraw głośnych, za drzwiami własnego pokoju, i nikt - nawet z najbliższych - nie ma pojęcia, jak wiele kosztuje kolejny krok.
To piękny komentarz... ale moje trudności są bardziej prozaiczne...
OdpowiedzUsuńA nie wydaje Ci się Asiu, że każda trudność - jak bardzo prozaiczną by nie była - jest po prostu częścią drogi w górę strumienia?
OdpowiedzUsuń