To już za trzy dni... Nie wiążę z tym spotkaniem większych nadziei, co nie oznacza, że nie jest ono dla mnie ważne. Jest i to bardzo. Mam też w związku z nim dwa rodzaje przemyśleń - jedne są bardziej ogólne i dotyczą postrzegania pracy w ogóle (ale to sobie zostawię na najbliższy post). Pozostałe są punktem wyjścia dla myślenia o przyjaźni, ludziach, akceptacji...
Chciałabym, aby w najbliższą środę ktoś ze mną w Warszawie był. Nie dlatego, że boję sie tej rozmowy czy potrzebuję opieki (choć ta by się przydała w związku z moją znajomością stolicy:-)). Chciałabym, aby ktoś ze mną był, abym mogła podzielić się gorącymi wrażeniami, abym miała z kim porozmawiać we wtorkowy już wieczór... Telefon, internet to fajne wynalazki, ale czasem potrzebuje się kogoś blisko siebie... Hmmm... Najdziwniejsze jest to, że ta potrzeba bliskości nie jest (w tej sytuacji? w tym momencie?) jedynie emocjonalną desperacją z ostatnich kilku miesięcy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz