sobota, 3 stycznia 2009

intelektualna pożywka (1)

Zaczęłam czytać.
Pasja czytelnicza wróciła mi w październiku po wielu, wielu miesiącach sporej niechęci do słowa drukowanego. Teraz czytam w chwilach wolnych i ukradzionych. Kilka osób twierdzi, że powinnam poświęcić się zgłębianiu literatury biznesowej i motywacyjnej. Beletrystyka - wg zasady Pareta - jest mi do niczego niepotrzebna. Inni by zapewne stwierdzili, że taka mieszanina gatunków jest niestosowna. A ja lubię przecieść się z Quantico do Lublina zahaczając o Chile i Barcelonę. To tylko ostatnio odwiedzone miejsca.
W tej chwili zwiedzam Barcelonę z poczatku XX wieku. Miałam nadzieję, że tym razem C.R. Zafon zaniecha pomysłu napisania kryminału. W okolicach setnej jednak strony stwierdzam, że pokusa jest zbyt silna. A szkoda. Zdecydowanie wolałabym, aby pozostał na granicy rzeczywistości i snu... Nie zanosi się jednak i zobaczymy co z tego wyniknie. Ci, którzy "Grę anioła" przeczytali twierdzą, że autor przedobrzył. Nic dziwnego... po takim sukcesie "Cieniu wiatru" musiał napisać coś lepszego, a przynajmniej coś równie genialnego. Irytująca cecha u pisarzy... Nawet nie starają się zmienić tematu lub stylu przy kolejnych książkach.
Dlatego jeszcze wiele czasu minie zanim sięgnę po książki Arturo Perez-Reverte. Dlatego nie jestem pewna czy z taką niecierpliwością oczekiwać będę na kolejną część opowieści o Cmentarzysku Zapomnianych Książek...
Dlatego zdziwiona jestem, że nie znienawidziłam jeszcze Isabel Allende, która niby zmienia tematy, a jednak pisze cały czas to samo. A na pewno nie zmienia stylu (podobno troszkę inaczej jest w przypadku "Pauli", ale do tej pozycji jeszcze nie sięgnęłam). Powinna mnie drażnić równie mocno jak Sienkiewicz, a jednak jej twórczością jestem zafascynowana. Być może dlatego, że bohaterkami jej ksiązżek są wyjątkowe kobiety... Być może dlatego, że w tak sugestywny sposób przenosi czytelnika w duszny, esencjonalny i intensywny świat Ameryki Łacińskiej... Być może dlatego, że jej bohaterki balansują na krawędzi przeróżnych rzeczywistości i światów...
Oczywiście, zupełnie inaczej czyta się serie. Z góry wiadomo, ze temat i styl się nie zmieni.
I tu - rzeczy jasna - wiedzie prym Ania :-) Zapewne nie powinnam się przyznawać do tej mojej fascynacji. Ale miło jest przenieść się (zazwyczaj raz w roku) w świat zielony i niewinny. Miło jest stać się na powrót małą dziewczynką. I tak sobie myślę, że dla mnie jest to świtna literatura motywacyjna - czegokolwiek, by o niej nie powiedzieć.
W dzieciństwie byłam również zafascynowana opowieściami o przygodach Pana Samochodzika. Polski James Bond dla dzieci :-) Ale to dzięki Nienackiemu uczyłam się historii. Zaś Alfred Szklarski uczył mnie geografii...
Kilka lat temu zaś poznałam agentkę Maggi O'Dell, którą przedstawiałam wszystkim moim znajomym. Kilka osób nawet się z nią zaprzyjaźniło. Moja z nią znajomość trwa siedem tomów i obawiam się, że szybko się nie skończy. Alex Kava wymyśli jeszcze mnóstwo pretekstów, by ją do mnie przyprowadzić. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież nie muszę jej wpuszczać za próg mego domu i umysłu. Problem polega na tym, że choć bohaterowie zaczynają być irytujący, to kryminalne historie są pasjonujące.
Inna rzecz - napisanie naprawdę dobrego kryminału nie jest proste. Przekonałam sie o tym czytając chociażby "Kształt ciemności". Sama nie wiem czy to dobra książka. Fabuła zbudowana co najmniej nieźle... ale zdecydowanie za długa... No i zakończenie... Kalinowski mógł sobie darować ostatnich kilka akpitów...
--------------------------------
"Liczę, że przed upływem sześciu godzin otrzymam pięć znormalizowanych stron, panie Edgarze Allanie Poe. Proszę mi przynieść jakąś historię, a nie oratorski popis. Kazania zostawię sobie na pasterkę. Proszę mi przynieść historię, jakiej jeszcze nie czytałem, a jeśli czytałem, to proszę mi ją tak napisać i opowiedzieć, bym sobie nie zał z tego sprawy."
C.R. Zafon, Gra anioła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz