Poppy... prawie jak Pippi Langstrumpf (chodzi o podobieństwo imion) - trzydziestolatka patrząca na świat oczyma rozbawionego dziecka. Zupełnie różna od Amelii - marzycielki. Zupełnie różna, a przeciez mająca podobny w życiu cel: być szczęśliwą i uszczęśliwiać innych.
- Jesteś szczęśliwy?
- Oto poważne pytanie...
- Podstawowe.
Niezaprzeczalnie to pytanie tak podstawowe, jak i poważne. Tylko czym jest szczęście? Zwariowanym życiem bez większych zobowiązań? Zaciągniętym wraz z mężem kredytem hipotecznym? Tropieniem zła?
Czy sposób Poppy to jedyna słuszna droga? Czy ludzie postępujący inaczej są mniej szczęśliwi? Film chwiliami właśnie tak sugerował... A przecież nie chciałabym swojego szczęścia upatrywć w świadomości, ze szczęście to mit i ułuda... (vide przykład instruktora) Taki świat wydał mi się przygnębiający, a przede wszystkim przerażający. O taki świat się otarłam, ale nawet wówczas przeczuwałam, że istnieje jasność. I tylko ta perspektywa była siłą napędową jakiegokolwiek chcenia. By móc wreszcie odpowiedzieć:
Tak, jestem szczęśliwa.
Bo jestem.
Naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz