piątek, 20 lipca 2007

I nie wódź się na pokuszenie

Tutuł tego postu to jednocześnie psychologicznego dodatku do "Polityki" z 21 lipca. Polecam w całości ten dodatek, ale chciałabym zwrócić szczególną uwage na dwa artykuły. Pierwszy z nich, to rozmowa z Lubą Szawdyn, która uświadamia, iż uzależnienie jest zaburzeniem (a nie chorobą czy dewiacją) i dotyczy całego człowieka. Nota bene - już nie tylko teolodzy mówią, przynajmniej w tym kontekście, o integralnym obrazie człowieka. Dlatego człowieka uzależnionego należy leczyć całościowo - zazwyczaj uzależnienia występuja grupowo.
Drugi artykuł, który mnie bardzo zainteresował dotyczy nudy (a nie przypuszczałam, że nuda może być nałogiem!!). Po jego przeczytaniu już się tak nie obwiniam, że od pewnego czasu zdarza mi się nudzić. Najważniejsze zdanie dla mnie to: "Ryzyko nudy wzrasta zawsze, gdy sposób spożytkowania twego czasu wolnego będzie odbiegał od Twych preferencji i potrzeb". A trudno ukryć, że wolnego czasu od kilku miesięcy mam w nadmiarze (zresztą, zasada ta nie odnosi się tylko do czasu wolnego: w pracy też można się nudzić jeśli nie stymuluje nas odpowiednio). Mam pomysł na spożytkowanie tego czasu, ale... Nie szukam usprawiedliwień, jednakowoż na realizację niektórych moich pasji potrzebne są pieniądze. Relatywnie niewielkie, ale jednak. Poza tym przez wiele tygodni samodzielne wychodzenie było niemożliwe. Inna rzecz, że nie rpzepadam za samotnymi spacerami nie przepadam. Przemieszczenie się z punktu A do punktu B - tak, spacer - nie. I wcale nie mam ochoty zadaniowo walczyć z nudą, ale chciałabym robić kilka rzeczy (rzecz jasna poza pracą zawodową jeśli do niej wrócę, a w której chciałabym chociaż częściowo się realizować), by właściwie spożytkować czas i energię. Przede wszystkim kurs włoskiego zakończony egzaminem. Gdyby się udało zrobić jeszcze kurs angielskiego, byłoby naprawdę rewelacyjnie. Jakieś kino, teatr czy koncert chociaż raz w miesiącu. Jeszcze niedawno mówiłabym o pracy społecznej, ale do tego rodzaju działalności mam jeszcze uraz - może kiedyś mi rpzejdzie.Przydałaby się jakaś aktywność fizyczna, ale może nie wszystko na raz. Po miesiącach nieróbstwa - niekoniecznie zawinionego - tak od razu do formy z lat studenckich nie wrócę. Zwłaszcza, że i lata nie te, choć stara to ja jeszcze nie jestem :-)
Chciałabym jeszcze w życiu niejedno zrobić... Warto robić plany niczym Bridget Jones?? :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz